Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Korespondencja przedśmiertna

Kawiarnia literacka

"Poeta Maciej Niemiec zmarł w Paryżu, w wieku 58 lat”.

Kiedy pewnego dnia przeczytałem w „Gazecie Wyborczej” informację o śmierci kolegi, w jakimś upiornym sensie pomyślałem, że to faktycznie możliwe. Ta sucha notka prasowa była doskonałym odpowiednikiem tego, co myślałem o wieloletnim pobycie Maćka we Francji. Niewiele wiedziałem o powodach jego wyjazdu. To nie była emigracja, która miałaby etos polityczny, zarobkowy czy wewnętrzny. Maciek po prostu lubił kulturę francuską. Tak przynajmniej twierdził, kiedy nachalnie namawiałem go do powrotu.

Autor „Ulicy wód” wyjechał na stałe w 1987 r. Urodził się w 1953 r. w Warszawie, debiutował doskonałym tomem wierszy „Cokolwiek, ponieważ” w 1989 r. Fatalny rok na poetycki debiut. Mało kto w Polsce przejmował się czymś poszczególnym, wszyscy chuchali na to, co wspólne. Jak widać po ostatnich wydarzeniach na ulicach stolicy – zupełnie niesłusznie Niemiec martwił się o Polskę. Maciek – przezornie i profetycznie – nie należał do ludzi, którzy dbają o to, co wspólne, chociaż ojczyznę kochał i szanował. Był pojedynczy, w tym znaczeniu, jakie zrobiło oszałamiającą karierę parę lat po jego debiucie. Wtedy to formacja poetów skupionych wokół pisma „bruLion” twórczo rozwinęła pomysły poetyckiej „szkoły nowojorskiej” i, za sprawą tłumaczeń wierszy Franka O’Hary, nad Wisłą poeci zaczęli uprawiać „swoją pojedynczość”.

Niemiec nie załapał się na medialny szum wokół „bruLionu” i nowej polskiej poezji, którą chyba najsilniej stygmatyzował naonczas Marcin Świetlicki. W 1994 r. Niemiec otrzymał Nagrodę Kościelskich za tom „Kwiaty akacji” i po chwili w wydawnictwie a5 Krystyny i Ryszarda Krynickich ukazał się jego najdoskonalszy tom „Ulica wód” (1996 r.

Polityka 44.2012 (2881) z dnia 29.10.2012; Kultura; s. 81
Oryginalny tytuł tekstu: "Korespondencja przedśmiertna"
Reklama