Wiele z tych esejów przypomina katalogi, inwentarze przedmiotów (które leżą na biurku), pokarmów płynnych i stałych (które spożył w 1974 r.), sposobów układania książek, czynności, które warto wykonać przed śmiercią. Myśleć to dla niego klasyfikować. Przez wiele lat był archiwistą, a jego własne klasyfikacje są ironicznym odbiciem tej pracy. Oczywiście porządek jest złudą: „Mam świadomość, że kiedy porządkuję, układam, gdzieś indziej będą miały miejsce zdarzenia, które zburzą ten ład”. W ten sposób Perec przygląda się codzienności, chce zgłębić zwyczajność. „Przesypiamy nasze życie snem bez snów. Ale gdzie ono jest to nasze życie? Gdzie są nasze ciała? Gdzie jest nasza przestrzeń?”.
Przygląda się więc rzeczom najbardziej oczywistym, zastanawia się, czym jest czytanie, jakie czynności musi wykonać nasze ciało, by czytać. Rejestruje widok ulicy, zmiany zachodzące przez kilka lat. Wykorzystuje rozmaite rygory formalne, podobnie jak inni członkowie grupy Oulipo, do której należał. Jego inwentaryzacje układają się w autobiografię, bardzo specyficzną, bo opartą na braku. Był z rodziny żydowskiej, matka pochodziła z Polski, w czasie wojny stracił rodziców. Na różne sposoby opowiadał ten brak – zastanawiał się na przykład, jak potoczyłyby się losy rodziny, gdyby trafiła do Ameryki. Cały czas ujawnia też, jak praca pamięci fabrykuje nam przeszłość. Z własnej biografii również tworzy projekt antropologiczny: „Wszystko to odnosi się do mojej biografii, ale tylko o tyle, o ile jest ona zbiorowa, o ile można się nią podzielić”. I to się rzeczywiście udaje. Książka jest odkrywcza i poruszająca zarazem.
Georges Perec, Urodziłem się. Eseje, red. Jacek Olczyk, przeł. Jan Gondowicz, Ewelina Kuniec, Monika Ławniczak, Michał Paweł Markowski, Anna Olczyk, Jacek Olczyk, Tadeusz Pióro, Agata Rębkowska, Ewa Wieleżyńska, Adam Zdrodowski, Wydawnictwo Lokator, Kraków 2012, s. 324