W tym samym dniu, 29 listopada 1860 r., w oficynie na ul. Widok pod numerem 5 odbyła się również manifestacja, acz nieco skromniejsza, bez lamp i pieśni.
Sióstr Heurich było cztery: Emilia 20-letnia, Julia – 18-letnia, 16-letnia Teodora i 9-letnia Helenka. Osierocone przez ojca, mieszkały na Widoku z matką i babką oraz służącą Antoniną, „trochę pijaczką, ale bardzo przywiązaną”. Był to zatem dom kobiet, i to kobiet patriotek, które mimo że luterki z religii, a z pochodzenia Niemki, były żarliwymi Polkami, a ich domek miał stać się niebawem jednym z centrów warszawskiej konspiracji.
Scena jest trochę jak z celi Konrada, a trochę jak z komedii pomyłek: za oknami polski listopad, zmrok i carat, w środku biedermeierowskie meble oświetlone świecami. Jakaś sofa, stół, krzesła, zegar w kącie, na ścianie portrety, może widoczek. Do salonu wchodzą cztery przejęte patriotyzmem dziewczyny, szeleszczą sukniami, wówczas jeszcze może nie czarnymi – chyba że nadal nosiły żałobę po ojcu – a Teodora wszystko to spisuje w pamiętniku. „W dniu tym urządziłyśmy sobie domową manifestację: w tym celu ułożyłyśmy na tacy stos drobnych drewienek i zapalony wniosłyśmy do pokoju. Wtedy, po wypowiedzeniu oracji, która kończyła się słowami: »giń, książę!« – rzuciłyśmy na stos portrecik ks. Konstantego. Widząc to wuj Jan Szwarce z krzykiem przyskoczył, by wydobyć z ognia portrecik, ale niestety już głowę zniszczyły płomienie. Wuj wyłajał nas za to, bo portrecik był bardzo podobny, ślicznie malowany i stanowił wartościowy zabytek”.
Czy wuj był zaprzańcem chodzącym na moskiewskim pasku za srebrne rubelki, czy brzydził się polskością i czcił tyrana? Przeciwnie.