Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Mój czytelnik

Kawiarnia literacka

Wtorek, 19 stopni na plusie, słońce... – tak brzmiał ostatni wpis w notatniku mojego czytelnika.

W czwartek już nie żył. Kolejny wtorek, dzień pogrzebu, również był słoneczny. Później zaczęły się dni deszczowe, rutynowe powroty do życiowego rytmu. Mój czytelnik żył w swoim rytmie, oddany lekturze książek i prasy. Dawał temu wyraz w każdej rozmowie telefonicznej, jaką odbywaliśmy. Zorientowany w najmniejszych szczegółach wydarzeń dnia, pytał, co sądzę o tym czy tamtym. Generalnie zgadzaliśmy się, że sprawy idą „po japońsku”: jako tako. Poczucie humoru mojego czytelnika było niezrównane. Pogoda ducha zawsze słoneczna. Na wózku inwalidzkim spędził niemal tyle czasu co ja na ziemi, w związku z tym nie był skłonny do przesadnej ekscytacji. Poznał do bólu ograniczenia, przyjął do wiadomości ślepe wyroki losu.

Był jednym z najserdeczniejszych ludzi, jakich znałem. Pan Henryk, czytelnik „Kawiarni literackiej”, ojciec mojego przyjaciela, nie dożył na szczęście ekscesów podczas wykładu Zygmunta Baumana. Opowiadał synowi, że pamięta słodkawy zapach powietrza, które nawiewał wiatr od strony Auschwitz, gdy piece chodziły na pełnych obrotach. Był dzieckiem, a dziecko pamięta wyraźniej, skrupulatniej. Pamięć głęboka, która jest czasem odzyskanym, okaże się powtórną szansą życia dla naszych zmarłych. Pan Henryk dopiero mi się uwyraźni, powróci później, kiedy dożyję być może jego lat – oby w normalnym, demokratycznym kraju. Póki co pracuje żałoba. Czasami chce się zamieszkać w kraju Zaduszek, nawet jeżeli nie ma on nic wspólnego z porządkiem demokratycznym.

Nie wyprzedzam jednak wypadków, które po ludziach chodzą. Lipiec, miesiąc moich urodzin, spędzam na lekturze instrukcji obsługi żałoby.

Polityka 30.2013 (2917) z dnia 23.07.2013; Kultura; s. 67
Oryginalny tytuł tekstu: "Mój czytelnik"
Reklama