Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki: „Tam, gdzie kończy się kraj”

materiały prasowe
Zużył wszystkie siły na wędrówkę ze swojego pokoju, trzydzieści pięć kroków, krok i odpoczynek, krok i odpoczynek, opierając się o ściany, framugi, puste wózki do rozwożenia posiłków.

– Hej, cicho bądź!

– Kto to?

– Zamknij się wreszcie! Wszystkich obudziłaś!

– Trzymałam ją.

– Co takiego?

– Na skale. Siedziałyśmy tam razem.

– O jakiej skale gadasz? Daj ludziom spać.

– Nagle wypadła mi z rąk.

– Woła coś, śpiewa.

– Przecież spałam.

– I krzyczałaś!

– Puściła moją rękę i spadła.

– Przestań, śpij wreszcie.

– Zapal światło.

– Zwariowałaś?

– Zapomniałam.

– Zabiją nas, jak zapalimy.

– Czekaj.

– Co?

– Śpiewałam coś?

– Śpiewałaś, krzyczałaś, wszystko naraz. A teraz cicho.

– Co takiego śpiewałam?

– Co śpiewałaś?!

– No, co śpiewałam przez sen?

– Skąd mam wiedzieć? Same wrzaski. To właśnie śpiewałaś. Co śpiewałam, co śpiewałam…

– Przecież sam mówiłeś, że śpiewałam.

– To była jakby piosenka bez… no dobra, sam nie wiem.

– Nie zapamiętałeś?

– Zbzikowałaś? Ledwo żyję.

– A kto ty jesteś?

Reklama