Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Oglądając Kieślowskiego w Teheranie

Kawiarnia literacka

Najpierw poczułem niedowierzanie. Jak to możliwe, żeby człowiek z tak daleka, z geograficznie i politycznie zupełnie innej bajki, wiedział tak wiele o moim kraju? Chociaż sam nigdy w nim nie był.

1.

Spotkałem go w czasie wakacji, na kolacji u francuskich znajomych. Powiedzmy, że nazywa się Hamed. Następnego dnia wracał do Teheranu przez Stambuł i miał czekać przez osiem godzin na stambulskim lotnisku.

– Szkoda, że nie będę mógł skoczyć na plac Taksim, który bardzo lubię – powiedział.

W tym czasie codziennie zbierali się tam manifestanci. Protestowali przeciw temu, że Turcja staje się państwem wyznaniowym. Ścierali się z policją.

– Dlaczego nie będziesz mógł? – spytałem.

– Bo Irańczyków władze tureckie od razu tam wyłapują i aresztują.

– Ale dlaczego? – nie zrozumiałem. – Przecież Iran jest państwem islamskim.

– Zgadza się – powiedział. – Właśnie dlatego.

Zgłupiałem. Wytłumaczył mi dopiero na polskim przykładzie.

– Wasz kraj przed 1989 r. był komunistycznym reżimem, prawda?

– Tak.

– A czy kiedy Polska była komunistyczna, wszyscy Polacy kochali komunizm?

– Oczywiście, że nie. Wprost przeciwnie.

– No, właśnie. Tak samo Irańczycy, którzy żyją w Republice Islamskiej. Cały Bliski Wschód o tym wie.

W takich momentach dochodzi do mnie, jak mało wiem o świecie. I zastanawiam się tylko, po co w takim razie ciągle czytam te wszystkie gazety na papierze i w Internecie. Po co oglądam w tv serwisy informacyjne, a w samochodzie słucham wiadomości i analiz wszystkich możliwych ekspertów?

2.

Hamed jest mniej więcej w moim wieku, więc chodziliśmy do szkoły w tym samym czasie (w latach 80. i 90.). Opowiadał, że od małego, jak większość kolegów z teherańskiej podstawówki, przyjął jako naturalne, że istnieją dwa równoległe światy.

Polityka 43.2013 (2930) z dnia 22.10.2013; Kultura; s. 85
Oryginalny tytuł tekstu: "Oglądając Kieślowskiego w Teheranie"
Reklama