Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Plemię podrabiaczy

W Apulii, gdzie okiem nie rzucić, tam jedno z tych słodkich do wyrzygu miasteczek włoskiego południa; byle dziura wielkości Pierdykówka Dolnego, założona oczywiście przez Greków, stoi na wychodzącym w morze skalnym klifie: w górze pałace i kościoły, w dole groty, morze bije o skały.

Słońce bez zastrzeżeń, fale takoż, widoki obłędne, co domek, to balkonik i portalik, i barokowy, psiamać, ornamencik jakiś, chodzi się więc uliczkami od jednego wychodzącego na morze tarasu do drugiego, od jednej weduty morskiej do drugiej. Miejscowych nie ekscytuje zbytnio, że mają drzwi z XV w., balkon sto lat starszy; gówniarzeria wypisuje po średniowiecznych murach, że ti amo. Przy każdym wywieszonym na kutej balustradzie ogłoszeniu NA SPRZEDAŻ – głębokie zdziwienie, że ktokolwiek może chcieć się stąd wyprowadzić, połączone z zazdrością wobec wszystkich tych staruszek, wyglądających z okien barokowych palazzi, wieszających pranie naprzeciwko katedralnej fasady. I zarazem całkowity brak zdziwienia: dom letni to koncept zgoła inny niż dom jako taki – a to miasteczko dla niejednego autochtona musi być „zafajdaną dziurą, pełną wrzeszczących turystów” i końcem świata (którym, geograficznie, w jakimś sensie jest – jest jednym z wielu końców świata, choć leży w samym środku Śródziemnomorza).

Lubię Polskę. Trochę z przyzwyczajenia, trochę dlatego, że rzeczywiście jest ją za co lubić; często lubię ją bardziej – przez kontrast z tym, co widzę wokół siebie – kiedy jestem poza jej granicami. Ale są i miejsca, gdzie mam poczucie dziejowej, geograficznej i klimatycznej niesprawiedliwości, a we Włoszech to poczucie jest silne szczególnie.

Ale oprócz włoskiej urody jest i ohyda włoska, zapisująca kolejne rozdziały tombakową zgłoską, coraz to większą, wyłącznie majuskułą. Morze i zabytki oczywiście intensyfikują ohydę, obok wody wzrasta więc zawsze ohyda, jakby urodą karmiona. Jeśli Otranto i przepiękna mozaika, to ręczniki w krzykliwych kolorach, to śpioszki, koszulki, talerzyczki i łopatki ze „śmiesznymi” napisami, które rozśmieszyć mogą tylko kompletnego idiotę i nieodłączną od niego kompletną idiotkę.

Polityka 45.2013 (2932) z dnia 05.11.2013; Kultura; s. 77
Reklama