Książki

Człowiek z beznadziei

Dzisiaj też potrzebujemy nadziei. Przy czym każdy sam szuka po omacku, w gąszczu spraw tyleż prywatnych, co partykularnych.

Żyjemy na jednoosobowych atolach, dryfujemy ku osobistej nicości. „Nie chcę, ale muszę znikać” – zdaje się powtarzać pojedyncze istnienie, żeglując bez steru po nieprzyjaznych wodach wirtualu. Zastanawia mnie, jakie motywacje, poza zupełnie osobistą potrzebą, każą nam tęsknić do zbiorowych rekolekcji, do chwil uniesień, kiedy mówić pragniemy skrzekliwym vox populi? Być może polska dusza najlepiej czuje się w spoconym tłumie, wykrzykując słuszne postulaty. Wtedy przechodzi do realu. Pojedyncze wcielenie ją uwiera.

Pojedynczo jesteśmy ludźmi z beznadziei. Nie wiemy, jaki jest nasz „postulat” i jakiej władzy, metafizycznej czy fizycznej, go przedkładać. Radzić musimy sobie sami. Literatura to instrukcja obsługi samotności, dlatego nią pogardzamy. Kto wszak potrafi godzić się na nieistotność, oddając głos światu, rezygnując z nadprodukcji własnego ego? Znam jedynie parę przypadków. Jednym z nich jest Adam Wodnicki.

Wybitny tłumacz poezji francuskiej, wieloletni pedagog krakowskiej ASP i klasowy eseista. Jego trylogia poświęcona Prowansji spokojnie mogłaby zastąpić w wypisach szkolnych rodzimą „Trylogię”. „Notatki z Prowansji”, „Obrazki z krainy d’Oc” oraz „Arelate” to bezprzykładne świadectwo pasji poznawczej, jaką można poświęcić obcej kulturze.

Eseistyka Wodnickiego stanowi antidotum na polskość. Jest stonowana, słuchająca, defensywna. Język tych książek swoją elegancją tak bardzo wykracza poza standardy, do jakich przyzwyczaił nas współczesny, oparty na drastycznych faktach komentarz, że trudno uwierzyć w jego realność. Nie jest jednak Wodnicki eskapistą. Po prostu żyje z dala od doraźnych namiętności epoki. Okazuje się myślicielem, dla którego zapach murów Arles mówi coś bardziej rzeczywistego o historii niż fakty czy konkretne daty.

Polityka 48.2013 (2935) z dnia 26.11.2013; Kultura; s. 94
Reklama