Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Po co Polsce pisarze?

Nasz zawód ma dziś jakiś prestiż? – zapytałam kolegę pisarza. – Nie! – rzucił z dziwną zaciekłością.

Przyjrzałam mu się uważniej. Wyglądał zupełnie inaczej niż na zdjęciu zdobiącym okładkę jego bestsellerowej książki, wyraz wewnętrznej harmonii zastąpiło wewnętrzne bulgotanie. Z opcją paskudnej erupcji.

Nie mam aż tak emocjonalnego stosunku do sposobu, w jaki tak zwane społeczeństwo postrzega profesję pisarską, ale bywają chwile, gdy coś mi zgrzyta. Jak wtedy, kiedy pojechałam za ocean promować amerykańskie wydanie „Nielegalnych związków” i trafiłam w opiekuńcze objęcia jednej z naszych placówek dyplomatycznych, a następnie w łapy kolejnej. Podejścia do tego, co reprezentuje wizyta polskiej pisarki na Międzynarodowym Festiwalu ­Autorów w Kanadzie i w kilku największych miastach Stanów Zjednoczonych, były tak różne, że nie sposób było tego wątku zignorować, bo symbolizują rozdźwięk, jaki cechuje postrzeganie dziś roli pisarza. Rozdźwięk niemal schizofreniczny.

Pisarz bywa traktowany jako dobro narodowe, dobrze, jeśli eksportowe – bo o Polsce na świecie niewiele się mówi (realistycznie rzecz ujmując, prawie nic). A jeśli, to w kontekście stereotypów. Na konferencji dotyczącej wizerunku Polaków w Belgii, zorganizowanej w Brukseli, honorowy konsul Polski powiedział: „Obraz Polaków za granicą w oczach polityków, mediów i zwykłych ludzi jest, szczerze mówiąc, wciąż bardzo zły”. Stereotyp jest jeden, chociaż fale emigracji zwykle są dwie – jedna to ludzie słabo wykształceni, wyjeżdżający „za chlebem”, uciekający przed bezrobociem, druga to specjaliści w swoich dziedzinach, jak lekarze, dziennikarze, architekci, a także artyści. Czy sprzątaczka, czy reżyser, gębę poza Polską mamy jedną – Polaka niewyedukowanego, pijącego, nieznającego języków, rasisty. Taką będzie miał każdy, w tym zadowolony z siebie polski turysta, który wystawi stopę poza granice Polski.

Polityka 4.2014 (2942) z dnia 21.01.2014; Kultura; s. 76
Reklama