Dużo rewolucji, mało romansu
Recenzja książki: Sylwia Frołow, "Dzierżyński. Miłość i rewolucja"
Czerwony kat, dobry jakobin, nieodrodny syn polskiego mesjanizmu, bojownik rewolucji, niedoszły ksiądz, potwór, romantyczny bohater, zdolny ekonomista, zdrajca ojczyzny, wybitny organizator, fanatyk, wreszcie: człowiek niezwykle wprost oddany i lojalny. Tak w skrócie prezentuje się Feliks Dzierżyński w biografii autorstwa Sylwii Frołow. Książka Frołow zaczyna się wyimaginowaną sceną procesu Dzierżyńskiego i ciekawie poprowadzonym porównaniem Żelaznego Feliksa z Aloszą Karamazowem, który od miłości do Chrystusa i ludzkości miał przecież przejść – w nienapisanej przez Dostojewskiego drugiej części arcydzieła – do fanatyzmu i zabójstwa cara. Autorka przekonująco dowodzi, że człowiek, który posyłał ludzi na śmierć z miłości do nich, nie był psychopatą. Był raczej Adolfem Eichmannem swoich czasów. Inteligentniejszym, ale jednak „banalnie złym” biurokratą.
Wbrew tytułowi wątków romansowych na kartach tej biografii niewiele. W przeciwieństwie do rewolucji, której momentami jest tak dużo, że z pola widzenia – szczególnie po obaleniu cara w 1917 r. – niemal znika sam bohater książki. To niejedyna zresztą wada publikacji – autorka sięga głównie do pozycji wydanych w Polsce w ostatnich latach, zdecydowanie zbyt wiele tutaj również obszernych cytatów i psychologizowania. Owszem, Frołow próbuje zrozumieć swojego bohatera, motywacje, którymi się kierował, i jego życiowe wybory. Ale nie wykracza właściwie poza tezę postawioną przez Paula Johnsona w głośnych przed laty „Intelektualistach”: wielkie idee rzadko znajdują potwierdzenie w czynach ich propagatorów, a teoria nie pokrywa się z praktyką.
Sylwia Frołow, Dzierżyński. Miłość i rewolucja, Znak, Kraków 2014, s. 352