Natykam się na uszminkowane lolitki na kredowym papierze, na rankingi najładniejszych pogodynek i aktorek serialu „Lekarze nad rozlewiskiem na gorąco”, a także na ogromne filmowe plakaty z australijską aktorką, jedyną w historii kobietą, którą chirurgia plastyczna kompletnie pozbawiła mimiki twarzy, a Photoshop – reszty jakichkolwiek rysów, przez co na hektarze billboardu wygląda jak równomierna, różowa wydma. I wtedy myślę sobie, że jednak warto. Na odtrutkę.
Są przynajmniej dwa znane zdjęcia tych dwojga, ale to chyba bardziej poruszające. Bo są objęci. Po prawej on: dwudziestoparoletni chłopak w rozpiętej białej koszuli, z włosami zaczesanymi na bok – dziś z tymi pełnymi ustami, wydatnymi kośćmi policzkowymi i prowokującym spojrzeniem mógłby być modelem. Po lewej ona, okolona jego ramieniem, szczuplejsza i drobna; ponad ciemną bluzką z ozdobnymi guziczkami i dużą broszką rozciąga się coś, co wygląda jak duża skaza na fotografii. Ale to nie skaza – to prawdziwa twarz Grace McDaniels, „Kobiety-Muła”.
Urodziła się w 1888 r. na farmie pod Numą, blisko granicy między stanem Iowa a Missouri, w krainie niewiele wcześniej zagrabionej Indianom, pociętej przez kartografów i oddanej osadnikom. Imię, oznaczające łaskę (boską) – ale również wdzięk czy grację – nadali jej rodzice, prości rolnicy. Nawet gdyby było ich stać na dobrych lekarzy, to medycyna dopiero zaczynała opisywać rzadką chorobę wrodzoną, na którą cierpiała ich córka: zespół Sturge’a-Webera, objawiający się rozlaną po twarzy czerwoną zmianą skórną, naczyniakiem. U małej Grace zajął on głównie wargi i brodę; z upływem lat rósł stopniowo, zmieniając się w straszliwą, utrudniającą mówienie narośl o barwie wina.