Książki

Polityczny Big Brother

Kawiarnia literacka

Nie o to więc chodzi, że Polacy dowiedzieli się czegoś nowego z afery podsłuchowej. Raczej afera ta pokazała, że istnieje wyraźne zapotrzebowanie na politykę opowiedzianą tym językiem kuluarowym, bezpośrednim i potocznym. Jest zapotrzebowanie na politycznego Big Brothera.

Programowo nie interesuję się polityką i do pisania o aferze taśmowej predyspozycji nie mam żadnych. W całej tej sprawie najbardziej interesowało mnie menu – co takiego mianowicie jedli politycy w Sowie&Przyjaciołach, że rachunki wynosiły półtora tysiąca. To musiało być coś bardzo, bardzo dobrego... Może grasica, a może łasica, w każdym razie pyszne. Na bank na deser jedli krem kataloński! Na zakąskę może bliny z kawiorem i łososiem... Mniam. Pili pewnie jakieś wyuzdane wina, stare i w ogóle, z bukietem, suknią i apelacją... I na sto procent nie płacili z własnych pieniędzy. A nie z własnych nie tuczy.

Druga rzecz, która mnie interesuje, to zagadnienia języka. Bo przy tym jedzeniu politycy rozmawiali językiem mafiosów, językiem władzy i siły, czyli zwykłym kuluarowym językiem polityki. O tym, że inaczej mówi się publicznie, a inaczej prywatnie, wie każdy. A już w polityce szczególnie. „Zapier... tego, upier... tamtego, zajeb... owego”. „Ten Obama pier... chce nas wychu...”. I tak dalej. Język dorosłych facetów robiących we władzy i pieniądzach. Tylko skąd zdziwienie? Przecież wszyscy wiedzą, że politykę robi się pod (nomen omen) stołem, że za komuny gazety pisały laurki o planie sześcioletnim i o tym, jak młodzież w czynie społecznym porządkuje miasto, a za kulisami mówiono już zupełnie inaczej.

Nie o to więc chodzi, że Polacy dowiedzieli się czegoś nowego z afery podsłuchowej. Raczej afera ta pokazała, że istnieje wyraźne zapotrzebowanie na politykę opowiedzianą tym językiem kuluarowym, bezpośrednim i potocznym. Jest zapotrzebowanie na politycznego Big Brothera.

Polityka 29.2014 (2967) z dnia 15.07.2014; Kultura; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Polityczny Big Brother"
Reklama