PRL bez konserwantów
Recenzja książki: Marek Przybylik, „Dzień targowy. Tak się kończył PRL”
Zbiór felietonów Marka Przybylika, pisanych w „Życiu Warszawy” w latach 1982–91, to dowcipna opowieść o agonii realnego socjalizmu, widzianej z perspektywy straganu, warzywniaka, budy prywaciarza czy spod lady GS. Historia o tym, jak w dogorywającym systemie na zieleniakach, bazarach, podmiejskich targowiskach, kiermaszach i giełdach towarowych rodził się siermiężny duch kapitalizmu. Przybylik tej agonii i temu porodowi przygląda się ze zrozumieniem i dużą dawką ironii, a następnie opisuje językiem zwięzłym i smakowitym. Nie dajmy się jednak zwieść – zamieszczone w zbiorze felietony to rzecz nie tylko dla koneserów PRL, znających pojęcia takie, jak reglamentacja, rozmiarowzrost, badylarz czy baba z cielęciną, i potrafiących bez trudu wyczuć subtelną różnicę między walonkami a gumofilcami. To pozycja dla wszystkich ciekawych świata, pragnących poobcować z PRL czystym, żywym, bez dodatków, konserwantów i utrwalaczy smaku. Dzięki Przybylikowi można się w nim przyjemnie zanurzyć i miesiąc po miesiącu, rok po roku przemierzać bez obawy, że ta przyjemność nam zaszkodzi.
Marek Przybylik, Dzień targowy. Tak się kończył PRL, Oficyna Wydawnicza Przybylik&, Warszawa 2014, s. 320