Niedoceniony pisarz Kilgore Trout, jeden z powracających bohaterów książek Kurta Vonneguta, publikował swe opowiadania w czasopismach z pornografią. I cień tej postawy można odnaleźć w listach samego Vonneguta, które o życiu pisarza w Ameryce (od lat 40. XX w.) mówią niemało. Autor „Rzeźni numer pięć” zaczyna karierę literacką jako pracownik działu public relations firmy General Electric i chwali się ojcu, że sprzedaż czterech opowiadań do kolorowych czasopism (po 750 dolarów za sztukę) to ekwiwalent jego rocznej pensji. Proszę sobie tylko wyobrazić taki stosunek dzisiaj! O finansach i pisaniu jest tu dużo – włącznie z poradami w listach do syna Marka. Osią zbioru korespondencji, ułożonego przez Dana Wakefielda (który zgrabnie komentuje niuanse), są jednak listy Vonneguta do Knoxa Burgera, redaktora, który przyjął do druku jego pierwsze opowiadanie. Widać w nich wszystko: lapidarność, charakterystyczne krótkie akapity, kształtujące się ironiczne poczucie humoru pisarza i pewne kompleksy, wynikające z niedostatecznego wykształcenia. Vonnegut wyjaśnia też różne powody własnych literackich natręctw. W tym tajemnicę samego Trouta, postaci wzorowanej na pisarzu SF Theodorze Sturgeonie. „Kilgore, podobnie jak Ted (...), był ofiarą zbrodni nienawiści powszechnie praktykowanej w amerykańskim establishmencie literackim. Nie był to rasizm, seksizm ani ageizm. Był to »gatunkizm«. Niezbadane przekonanie, że każdy piszący fantastykę nie jest pisarzem, ale jakimś dziwolągiem” – pisze do córki Sturgeona. Mało kto zasłużył się w walce z gatunkizmem tak jak Vonnegut.
Kurt Vonnegut, Listy, przeł. Rafał Lisowski, Albatros, Warszawa 2015, s. 528