Z gigantycznego materiału, który zebrała Agnieszka Kosińska, mogła powstać ciekawa książka. Dostajemy bowiem do rąk szczegółowy zapis ośmiu ostatnich lat życia Miłosza, sporządzony przez asystentkę i prawą rękę pisarza. Tyle że ten zapis kolejnych dni w krakowskim mieszkaniu na Bogusławskiego jest surowy, nieopracowany. A dni, jak to dni – nic się w nich ciekawego nie dzieje. Redagowanie, odpisywanie na listy, kupno serka, wizyta u dentysty. Czasem o kimś Miłosz powie, że wariat, o jakiejś pani wymsknie mu się niepolityczne słówko. Inaczej niż na okładce: wcale nie zbliżamy się do Miłosza ani nie poznajemy tajemnic procesu twórczego (była jedna: że rano wstawał i pisał wiersz).
Agnieszka Kosińska, Miłosz w Krakowie, Znak, Kraków 2015, s. 764