Chociaż Skandynawowie bombardują nas swoimi opowieściami o zbrodni, nie powinniśmy zapominać, że to Amerykanie wymyślili czarny kryminał. Nie uczynił tego wprawdzie osobiście James Ellroy, nie on też stworzył mroczny wizerunek Los Angeles, ale w ostatnich dekadach nie było chyba bardziej wpływowego – a zarazem niepowtarzalnego – twórcy prozy kryminalnej.
Ellroy ma naturalnie swoje własne zasługi: w jego niebywale złożonych fabułach, brawurowo łączących fakty i fikcję, a osadzonych w złotych latach powojennej prosperity, dokonuje się konsekwentna dekonstrukcja amerykańskich mitów. Nie musimy się martwić, że pozytywny bohater zginie w ostatniej scenie, bo ta wersja historii nie przewiduje pozytywnych bohaterów. Wszyscy są umoczeni – chciwi, skorumpowani, grzeszni albo po prostu stuknięci.
James Ellroy, Perfidia, przeł. Zbigniew Kościuk, Sonia Draga, Katowice 2015, s. 880