Drugie dno
Recenzja książki: John Steinbeck, „Dziennik z podróży do Rosji”
Obaj nie znali ani słowa po rosyjsku i wiedzieli o celu podróży naprawdę niewiele. Pomysł, by „zrobić reportaż o zwykłych mieszkańcach Rosji” w momencie, gdy eskalacji ulegały zimnowojenne nastroje, był tyleż naiwny, co odważny (niektórzy podejrzewali nawet, że Steinbeck i Capa zostali „kupieni” przez Kreml). Wreszcie – zarówno pisarz, jak i fotograf musieli zdawać sobie sprawę, że uzyskanie wiz oraz zgody na realizację projektu nie oznacza automatycznie nieograniczonego dostępu do radzieckiej rzeczywistości. Doświadczył tego zwłaszcza Capa, który co chwila spotykał się z zakazem robienia zdjęć. W efekcie powstał reportaż dość powierzchowny.
Czytając jednak pierwsze polskie tłumaczenie „Dziennika z podróży do Rosji” dzisiaj – 68 lat od wydania oryginalnego! – widzimy, że pod tą pozorną naiwnością kryje się drugie dno. Sowieckie władze, które nadzorowały całą wizytę, skupiły się na prezentowaniu przybyszom propagandowego obrazu Związku Radzieckiego. Ale gdy Steinbeck pisze o nieprzystającym do radzieckich warunków wygodnym życiu pisarza Konstantina Simonowa lub gdy zdaje relację ze zjazdu literatów, nietrudno dostrzec w jego tonie intencję ironiczną. Drugie dno mają także zdjęcia Capy. Tak właśnie należy czytać tę niezwykłą, momentami wręcz kuriozalną książkę – co chwila wyłapując mrugnięcia okiem.
John Steinbeck, Dziennik z podróży do Rosji (ze zdjęciami Roberta Capy), tłum. Magdalena Rychlik, Prószyński i S-ka, Warszawa 2016, s. 248