Kiedy nie masz nic, idź potańczyć
Recenzja książki: Jacek Podsiadło, „Włos Bregueta”
A to dlatego, że język poezji jest najbardziej niezależny, indywidualny. W nowym tomie Jacka Podsiadły znalazł się choćby wiersz, który jest obrazem pogromu w Ostrowcu, sucha relacja z ciągu wydarzeń. Znakomita książka Podsiadły nie jest jednak w całości poświęcona obrazom historii (w jeszcze jednym wierszu przeszłość oddziałuje na teraźniejszość, kiedy bohater chodzi po Lublinie w koszulce z Januszem Korczakiem) – to wspaniały tom miłosny, podobnie zresztą jak poprzedni „Przez sen”. Tyle że utrzymany w odmiennej tonacji, bo Podsiadło dba, żeby każda książka była inna. Nowy tom to pieśń o Magdzie, opisywanej tak jak oblubienica z „Pieśni nad pieśniami”. Kiedy Magda rozpuszcza włosy: „To jest jak bicie w kołatki, poklask drewnianych języków/uroczysty obchód z budzeniem bohaterów”. Świat się zatrzymuje i czas się zatrzymuje, nawet słowa jej ulegają – „język to znieruchomiały dzwon, ona stoi pod nim”. Ton erotyków Podsiadły przypomina czasem erotyki Miłosza: „tyle zawdzięczamy ciałom”. Ale dialogów poetyckich jest tu więcej, cały czas toczy się rozmowa z innymi poetami, od Peipera po Tomasza Różyckiego. Gdzieś w tle pobrzmiewają też lubiane przez Podsiadłę pieśni dziadowskie, wysokie miesza się z niskim, żart przeplata z tonem podniosłym. A cała siła poetycka skupia się w jednym imieniu „Magda”: „Wiecznie bezradny, mogę tylko powtarzać jej imię/tak jak się powtarza: »Życie, życie«./Kiedy nie masz nic, idź potańczyć”.
Jacek Podsiadło, Włos Bregueta, WBPiCAK, Poznań 2016, s. 36