Pracowniczy smutek
Recenzja książki: Marek Szymaniak, „Urobieni. Reportaże o pracy”
Krzysztof, portier i ochroniarz, w lepszych miesiącach przepracowuje 500 godzin miesięcznie, w gorszych 432. Stawka to 4 zł netto. Przyznaje, że „jak się tyle pracuje, to już się nie ma czasu na życie. Człowiek wraca do domu i jedyne, co chce, to spać”. „Urobieni” Marka Szymaniaka to kolejna, po przejmującej „Nie hańbi” Olgi Gitkiewicz i mniej udanych „Betrojerinkach” Anny Wiatr, reporterska próba opisania pracy w Polsce. Cieszy (ale i smuci) ten rozrastający się zbiór. W „Urobionych” wyzysk ma różne twarze. Pracowników przy taśmie wałbrzyskiej Toyoty, gdzie każde otarcie potu ma przynosić straty dla firmy. Głodzonych Ukrainek mieszkających w piwnicach domów, które sprzątają. Media workerów (już nie dziennikarzy), którzy często anonimowo piszą, redagują, tłumaczą, obsługują portale społecznościowe i sprawdzają słupki. Wreszcie pani Urszuli sprzątającej szpital, która w obawie przed utratą pracy nie mówi nikomu o chorobie i wkrótce umiera. Wszyscy na umowach cywilnoprawnych lub samozatrudnieni. Wszyscy bez prawa do urlopu czy choroby. Jest to też opowieść o transformacji, jej micie i ideologii, która przesłoniła ludzkie krzywdy. Diagnoza Szymaniaka i proponowane przez niego rozwiązania są słuszne. Ale przy braku woli politycznej pozostają jedynie w sferze niemożliwości. Lektura „Urobionych” boli. Szkoda tylko, że nie tych, którzy pracowniczy smutek konserwują.
Marek Szymaniak, Urobieni. Reportaże o pracy, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018, s. 216