Ciekawa jest droga pisarska Małeckiego, który konsekwentnie odchodzi od elementów fantastycznych („Dygot”) i w kolejnych książkach w coraz większym stopniu staje się pisarzem realistycznym, a wręcz obserwatorem intymności dwojga ludzi. Ta droga polega też na pewnego rodzaju pisarskim samoograniczaniu, żeby ściszonym głosem opowiadać o ludzkim smutku, samotności i śmierci. W poprzedniej „Rdzy” było nieco za dużo czułostkowości, ale już w nowej powieści Małeckiemu udało się uniknąć rozmaitych pułapek, i ta opowieść jest już bardzo przekonująca. W centrum mamy niepełnosprawnego Klemensa i jego mamę Marzenę, ojciec pilot zginął w wypadku. Ich historia splata się z losami Olgi i Igora.
Jakub Małecki, Nikt nie idzie, Wydawnictwo SQN, Warszawa 2018, s. 272