Po raz nie wiadomo który przekonujemy się, że szkolne i akademickie ustalenia, co jest poezją, zawodzą, gdy przyjdzie się spotkać ze szczególnym przypadkiem poetyckiej ekspresji zanurzonej w kulturze rocka. Zbiór tekstów Patti Smith pokazuje, jak mało użyteczny potrafi być podział na literacki tekst poetycki i tekst piosenki, zwłaszcza wtedy, kiedy słowa piosenki odbiegają od sztancy „canto – refren” i zawierają głębsze sensy. Patti Smith w odautorskim wstępie do książki oznajmia: „Wszyscy mamy jakąś piosenkę”. Można by to zdanie zamienić na Stachurowskie „Wszystko jest poezja”. Bo wiersze-piosenki Patti Smith równie dobrze inspirowane bywają przelotną impresją, jak i otchłanną, niemal wieczną obsesją. Równie dobrze wyrażać mogą typowe np. dla poezji miłosnej emocje, jak i polityczne zaangażowanie. Wielowątkowe teksty, w których przewijają się motywy z utworów Jimiego Hendrixa, Jima Morrisona, Boba Dylana, Arthura Rimbauda, Williama Blake’a czy prozy Williama Burroughsa, są jak podróż muzyczno-literacka. Tropy autobiograficzne, prywatne wspomnienia z dzieciństwa nakładają się na „wielką” historię Ameryki.
Książkę „Nie gódź się” czyta się trochę tak jak poematy Allena Ginsberga, gdzie intymne miesza się z publicznym, aktualne z historycznym, a liryczne z politycznym. No i mamy w wielu tych tekstach potwierdzenie niegdysiejszego odkrycia Simona Reynoldsa, że najważniejszym komponentem ekspresji rockowej jest nie tyle bunt, co rozpacz. A poza wszystkim – gratulacje dla Filipa Łobodzińskiego za przekład i erudycyjne komentarze.
Patti Smith, Nie gódź się, przeł. Filip Łobodziński, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2019, s. 226