Ziemia obiecana
Recenzja książki: Agata Maksimowska, „Birobidżan. Ziemia, na której mieliśmy być szczęśliwi”
„Ambitny projekt birobidżański” narodził się jako pokłosie porewolucyjnej polityki narodowościowej, w myśl której poszczególne grupy etniczne ZSRR zostały zaprzęgnięte do budowy socjalizmu na zamieszkanych przez siebie terenach. Istniała jednak grupa żyjąca w rozproszeniu – byli nią rosyjscy Żydzi. Pojawił się więc pomysł podarowania im własnej ziemi. Tak oto na Dalekim Wschodzie, przy granicy z Chinami, powstał Żydowski Obwód Autonomiczny ze stolicą w Birobidżanie. Ten „szlachetny” gest Stalina był głęboko przemyślany – za jednym zamachem udało się mu zatrzymać emigrację Żydów do Palestyny, pozbawić impetu ruch syjonistyczny i stworzyć bufor między ZSRR a Chinami. Maksimowska celnie opisuje Birobidżan – jeśli przestrzeń całego Związku Radzieckiego była jak komunałka, to Żydzi otrzymali najgorszą z izb: malutką, zimną i wilgotną. Już pierwsi przesiedleńcy zrozumieli, że Birobidżan jest raczej zesłaniem. Ponad połowa nowo przybyłych Żydów od razu uciekła. Birobidżan udało się jednak wybudować, jednak z dekady na dekadę było coraz gorzej – antysemickie nagonki, chaos pierestrojki, mafijne porachunki, wreszcie masowy exodus do Izraela. Obecnie Żydzi stanowią w Birobidżanie niecałe 2 proc. ludności. Istnieje jednak moda na „żydowski brand”, sztucznie podsycana przez Chińczyków produkujących pamiątkowe talerzyki z menorą. W Birobidżanie nie słychać już jidysz, za to chiński jest wszechobecny. Miał być drugi Izrael, będą drugie Chiny?
Agata Maksimowska, Birobidżan. Ziemia, na której mieliśmy być szczęśliwi, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019, s. 360