W starym domu zostały tylko wspomnienia – o biedzie, o chlebie trzymanym pod kluczem, ucieczce przed wojennym frontem, o pierzynach zimnych jak lód, które ogrzewało się wieczorem owiniętą w papier rozżarzoną cegłą, o kwaśnym żurze, po którym była zgaga, i drewnianych pantoflach, które zimą przymarzały do skóry” – to o opuszczonym domu ciotki pani Uli. W „domach bezdomnych” żyło się, a potem umierało. Dziś już mało kto chce w nich mieszkać. Ale reportaż Doroty Brauntsch to przede wszystkim opowieść o czterech ścianach: drewnianych, z czasem murowanych, wbudowanych w krajobraz wsi. Historia murowanych domów w okolicach Pszczyny zaczyna się w drugiej połowie XIX w. Murowany dom dla jednych był spełnieniem marzeń, dla drugich „zimną izbą”. Dom był miejscem spotkań, kuchnia jego centrum. Czego nie zniszczono w Polsce Ludowej, zburzono niedawno. Dziś stary dom obniża cenę działki. Brauntsch szuka materialnych śladów tamtej wsi. Znajduje kilka, często jednak przyznaje, że się spóźniła. Wraz z domami znika też pamięć. „Domy bezdomne” są więc też próbą napisania historii śląskiej wsi sprzed czasów kostki polskiej. Dawnej, różnorodnej, wpisanej w krajobraz. A to wszystko z dużą czułością, której zabrakło wyburzającym.
Dorota Brauntsch, Domy bezdomne, Wydawnictwo Dowody na Istnienie, Warszawa 2019, s. 208