Kiedy zapytałem, o czym jest jej najnowsza książka „Król kier znów na wylocie”, Hanna Krall odparła z uśmiechem (który dostrzegłem na jej twarzy, mimo że rozmawialiśmy przez telefon): „Jak to o czym, panie Alku? O tym samym”.
Od końca lat 70., gdy ukazało się „Zdążyć przed Panem Bogiem”, Krall jest wierna jednemu tematowi: losom Polaków pochodzenia żydowskiego podczas ostatniej wojny. Jej bohaterowie pytają, dlaczego właśnie oni przeżyli, jaki sens miało ich późniejsze, często nieudane życie. Krall wie, że wszystko, co może zrobić, to wysłuchać tych ludzi, dopóki żyją.
„Król kier...”, tak jak jej wcześniejsze książki, składa się z wielu krótkich rozdziałów, będących na ogół opisem pojedynczego zdarzenia. We fragmencie zatytułowanym „Hotel »Terminus«” bohaterka książki, ukrywająca się pod fałszywym nazwiskiem, wraca rikszą z getta, skąd zabrała trochę pościeli, na aryjską stronę. Na rogu Świętokrzyskiej i Nowego Światu dostrzega ją polski policjant. Wprawnym okiem rozpoznaje w niej Żydówkę, wsiada do rikszy i każe się zawieźć do hotelu. Tam gwałci ją, przy czym „oddycha chrapliwie, głośno, długo, czuć go papierosami i potem”; kobieta zapamiętuje te szczegóły do końca życia. Potem wychodzą na ulicę, policjant wsadza bohaterkę książki do rikszy. Mógłby zażądać pieniędzy albo wydać ją w ręce Niemców, lecz zamiast tego salutuje i mówi: „Widzisz, jakie masz szczęście? Na przyzwoitego człowieka trafiłaś...”.
Hanna Krall nie opatruje tej sceny jakimkolwiek odautorskim komentarzem. Bo i co tu komentować: ot, banalna historia, jakie zdarzały się w okupowanej Warszawie. Rzadko tylko kończyły się równie szczęśliwie; w końcu nie zawsze się trafi na przyzwoitego człowieka.
Hanna Krall, Król kier znów na wylocie, Świat Książki, Warszawa 2006, s. 158
Przeczytaj fragmenty książki: