„Literacka uczta” tudzież „smakowita proza” to niewiele znaczące promocyjne slogany. A jednak do powieści Michała Komara „Wtajemniczenia” pasują jak ulał. Po pierwsze – jest to w istocie proza wysokoartystyczna, wysublimowana, erudycyjna. Po drugie – jest to uczta sensu stricto, albowiem dysputy na temat filozofii, historii, religii i kultury nieodmiennie prowadzone są przez bohaterów powieści Komara przy suto zastawionych stołach. Nic w tym dziwnego, skoro jednym z dwojga głównych bohaterów jest służący, który w tajemniczej rezydencji pełni również rolę kucharza i kelnera, a także spowiednika i partnera wyrafinowanych rozmów. To człowiek, któremu Heglowska „Fenomenologia ducha” kojarzy się „ze starannie przyrządzonym ossobuco lub niestarannie utartym crème brûlée”. Ton tej nieszablonowej powieści nadaje jednak postać pierwszoplanowa, czyli osobliwa Pani E. Inicjał ten można odczytywać na różne sposoby – Ekstrawagancja? Erudycja? Elegancja? A może… Europa? To wiekowa arystokratka, która roztrząsania na temat Sofoklesa łączy z nieoczekiwanie dosadnym dowcipem oraz rozkoszami podniebienia. We „Wtajemniczeniach” duch doskonale współistnieje z materią, a wiek XXI z całą historią europejskiej kultury. Jest to powieść w równym stopniu świadomie staroświecka, co nowoczesna, a jednocześnie rozgrywająca się jakby poza czasem. Wydano ją po raz pierwszy w 2009 r., ale wiadomo przecież, że z dobrą książką jest jak z winem: nabiera szlachetności wraz z upływającymi latami.
Michał Komar, Wtajemniczenia, Czuły Barbarzyńca, Warszawa 2019, s. 308