Ale w polskim wydaniu dostajemy ją dopiero teraz. Znajdziemy w niej mnóstwo wspaniałości i typowych dla autora katalogów. Perec zastanawia się nad przestrzenią, którą zamieszkujemy: od łóżka przez budynki, aż po miasta i kraje. Ale zaczyna od samej czynności pisania, czyli od zamieszkiwania na kartce. Tworzenia akapitów czy stawiania przypisów, nawet tam, gdzie autor nie miał nic szczególnego do uściślenia. Perec w wielu swoich książkach opisywał to, czego zwykle nie zauważamy, codzienne czynności. Co właściwie robimy, kiedy jedziemy metrem? Tu wychodzi z założenia, że to, co „nazywamy codziennością, nie jest rzeczą oczywistą, raczej mętną: formą ślepoty, rodzajem znieczulenia”. I ktoś taki jak on, czyli użytkownik przestrzeni, może się z tej rutyny i ślepoty wyzwalać, patrząc i zapisując to, co najbanalniejsze. Chodzi o to, żeby wręcz wziąć pod opiekę te kawałki przestrzeni. Stąd różne ćwiczenia i zadania, które sobie zadaje: „Pisać: próbować zatrzymać coś w najdrobniejszych szczegółach, (…) wyrwać kilka wymiernych okruchów pustce”. Czytając Pereca, chce się samemu tworzyć takie dziennikowe katalogi. Tylko co my właściwie dziś zamieszkujemy? Tak jak Perec swoją kartkę papieru: ekran, pliki czy chmurę?
Georges Perec, Przestrzenie, przeł. Agnieszka Daniłowicz-Grudzińska, Lokator, Kraków 2019, s. 192