To wstrząsająca i doskonale napisana książka. Historia nie tylko „Dwunastu dni” – jak brzmi tytuł – ale również 12 lat okrutnego komunistycznego terroru, które doprowadziły do pamiętnego powstania październikowego na Węgrzech w 1956 r. Najkrwawszego w satelickich krajach tzw. ludowych demokracji.
Napisana z doskonałą znajomością wstrząsających realiów najstraszniejszego okresu w dziejach współczesnych Węgier. Czyta się tę książkę jak kryminał, bo też poczynając od zdobytej przez komunistów w 1947 r. w wyniku sfałszowanych wyborów władzy, wszystkie poczynania pod rozpiętym parasolem okupujących Węgry wojsk radzieckich mają kryminalny charakter.
Sieć tajnych agentów i setki tysięcy donosów, obozy koncentracyjne, procesy 2350 „przeciwników ustroju” straconych w doraźnym trybie i znacznie więcej zakatowanych podczas przesłuchań w kazamatach węgierskiej bezpieki. Narastający sprzeciw eksploduje w Budapeszcie 23 października pod wpływem wydarzeń w Polsce. I od tego momentu rozpoczyna się druga część – dokładna relacja wydarzeń, dzień po dniu, nie tylko bohaterskiego zrywu Węgrów, ale również zapadających w Moskwie decyzji i reakcji w Waszyngtonie. Zwycięstwo rewolucji, wycofanie się wojsk radzieckich, ponowny atak i klęska kompletnie osamotnionego narodu. Klęska, która zapoczątkowała przecież proces ostatecznego upadku komunizmu.
Znam większość rzetelnych i ciekawych opracowań węgierskich historyków o 1956 r., ale Victor Sebestyen w starannie udokumentowanej historycznie i z reporterską pasją napisanej książce przedstawił najpełniejszy obraz wydarzeń i ludzi.