Na pierwszym planie mamy Szwecję jako azyl dla dwóch bohaterek – Niemki, która po wojnie uciekła na północ, by zacząć nowe życie. Oraz Polki, która kilka dekad później czyni podobnie. „Azyl” to w ogóle słowo klucz. Greta Sjöwall jest już nobliwą staruszką, ale udręczoną wspomnieniami rozmaitych „tamtych” zdarzeń. Ewa Ptak ucieka przed mężem, zadowolonym z siebie katem prześladowcą. Losy obu kobiet, różne i podobne jednocześnie, w końcu się splotą. Tyle że „Szwecja nie okazała się rajem”, jak się lubi ją postrzegać. Tubylewicz wydobywa jej mroki, w tym także znane problemy uchodźców, którzy nie wiadomo, czy mają się przystosować i czuć tylko jak goście, czy to Szwedzi powinni bardziej się otworzyć. Greta im pomaga. A to nie wszystkim się podoba, wszak „uchodźcy przed tymże [kryzysowym] rokiem 2015 byli dla mieszkańców Storängen odległymi bohaterami telewizyjnych reportaży.
Katarzyna Tubylewicz, Bardzo zimna wiosna, W.A.B., Warszawa 2020, s. 336