Forma długiego opowiadania bądź, jak kto woli, mikropowieści zawsze służyła Stephenowi Kingowi. Daje wystarczająco dużo możliwości, by naszkicować przekonujące charaktery i wciągającą fabułę, a jednocześnie narzuca ograniczenia. Tytułowe opowiadanie jest luźną kontynuacją „Outsidera”, ponownie z prywatną detektyw Holly Gibney, która tropi zmiennokształtną istotę, żywiącą się ludzkim strachem i cierpieniem. Bohaterowie innych tekstów też mogą wydawać się znajomi – jak chłopiec, który odkrywa, że dzięki swojemu iPhone’owi może przekazywać wiadomości zmarłemu przyjacielowi, czy autor zmagający się z pisarską materią. Wracają klasyczne dla amerykańskiej literatury grozy motywy – zagłada świata, opuszczona chata w głębi lasu, nawiedzony dom – oraz nękające samego Kinga lęki: przed twórczą impotencją, śmiercią najbliższych, utratą kontroli nad własnym życiem. Lecz jednocześnie King, poruszając się po terytorium dobrze zbadanym, wciąż poszukuje.
Stephen King, Jest krew…, przeł. Tomasz Wilusz, Prószyński i S-ka, Warszawa 2020, s. 512