Książka, która się napisała
Recenzja książki: Aleksander Kościów, "Świat nura"
Czasem śni mi się Miasto – tak o nim myślę, z dużej litery. Ma zawsze tę samą topografię, znam je więc, wiem jednak, że nie jest moje; chodzę po ulicach, ale nie mam odwagi wejść do żadnego domu.
Bohater powieści Aleksandra Kościówa „Świat nura” zamieszkał w takim właśnie mieście, częściowo wymyślonym, a częściowo niespodzianym. Próbował dostosować się do panujących w nim zasad, ułożyć sobie życie. Nie było mu to dane. A to przez pewną książkę, która pisze się sama, a raczej sama zmienia treść, co ma tajemniczy związek z bohaterem. Dzięki tym zmianom staje się atrakcyjna dla kilku rywalizujących ze sobą osób, które pragną nie tylko wejść w jej posiadanie, ale i uzyskać dzięki niej własne cele. Aby to osiągnąć, gotowi są posunąć się do najgorszego...
Obcowanie ze „Światem nura” niesie szczególną przyjemność połączoną z napięciem, odczucia podobne do tych, jakie przynosi lektura powieści szkatułkowych i onirycznych, począwszy od „Rękopisu znalezionego w Saragossie” poprzez dzieła Hessego po np. „Budowniczego ruin” Herberta Rosendorfera. Są tu i odcienie kafkowskie – los bohatera i jego uwięzienie w paru równoległych światach jest skutkiem pewnej nieokreślonej przewiny, a raczej czynu (nieświadomego), który przyniósł nieprzewidziane skutki. Jest tu również element sensacji, ucieczka przez stacje metra i plac przed supermarketem przed płatnym zabójcą na motorze. To powieść szkatułkowa epoki komórek, komputerów i zjednoczonej Europy. Jest w niej jednak coś rozkosznie staroświeckiego: piękny język, poetyckie obrazowanie, pełnia i plastyczność wizji.
Znamienne, że często w tego rodzaju dziełach istotna bywa muzyka.