Morze szumi tu inaczej, „interior” Gdynię romantyzuje, miejscowi ją kochają. Poczucie dumy przekuwa się w osobiste szczęście, troskę o małą ojczyznę i potrzebę rywalizacji, dlatego Gdynia nigdy nie chciała zlać się w jedno ciało z Gdańskiem i Sopotem. I dlatego po latach wojennej zawieruchy zabiegała o inwestorów, a z czasem o turystów. Z pewnością w sto lat opanowała do mistrzostwa sztukę marketingu. Nawet witacze – hasła witające przyjezdnych – ma sprytnie obmyślone („Uśmiechnij się, jesteś w Gdyni”). Boćkowska nie unika rzecz jasna rys i dziur w falochronach. Własne aspiracje spełniają tu deweloperzy, zaskakuje też to, że okoliczne dzieci późno zaliczają pierwszą wyprawę nad morze.
Aleksandra Boćkowska, Gdynia. Pierwsza w Polsce, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2025, s. 336