Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Odjazd bogów

Lodowata przenikliwość vs stylistyczna maestria.

Irlandzki pisarz John Banville (rocznik 1945) napisał do tej pory kilkanaście powieści, w których uciekał się niekiedy do sztafażu sensacyjnej intrygi, jak w tłumaczonych na polski „Księdze zeznań” i „Tajemnicy Christine Falls”. Nagrodzone dwa lata temu nagrodą Bookera „Morze” zaczyna się jednak nie jak kryminał, ale jak poemat, opisujący odjazd bogów w czasie przypływu.

Historyk sztuki, specjalista od Bonnarda, po śmierci żony postanawia opuścić dom, który tymczasem zamienił się w „wielką kabinę pogłosową”, i wyrusza do Ballyless, nadmorskiej miejscowości, gdzie w dzieciństwie spędzał wakacje. Akcja toczy się równolegle: przypomniana zostaje historia tamtego lata, kiedy to Max poznał rodzinę opromienionych blaskiem lepszego świata Grace’ów (nazwisko znaczące!), by nie całkiem platonicznie zadurzyć się najpierw w matce, a potem w kilkunastoletniej córce, co miało swoje tragiczne konsekwencje. Równocześnie zaś poznajemy późniejsze dzieje bohatera – jego nieszczęśliwą młodość w rozbitej rodzinie i szczęśliwe – na ogół – małżeństwo.

Na czym polega wielka siła tej powieści? Autor „Morza” opisuje ludzi tak, jakby mówił o rzeczach, i vice versa, w zaskakujący sposób zderzając lodowatą psychologiczną przenikliwość ze stylistyczną maestrią, pozbawiony złudzeń obraz życia z obojętnym pięknem przyrody. W sposób mistrzowski posługuje się kompozycją: stwarza pozór chaosu, by pod koniec dorzucić jeden zaskakujący element, który uporządkuje tę skomplikowaną układankę. Przede wszystkim znajduje adekwatny wyraz dla najbardziej powszechnych, ale najtrudniejszych do uchwycenia doświadczeń – żalu, poczucia winy, przemijania, odchodzenia.

Banville, z uwagi na wyczulenie na czysto językową warstwę swych powieści, bywa określany jako spadkobierca Joyce’a i Becketta, choć w przypadku „Morza” bardziej narzuca się porównanie z „Do latarni morskiej” Virginii Woolf, nie wstydzącej się swej elegancji książki, której głównym bohaterem był czas, rozpinający łuk między odległymi epokami życia. Zresztą nie jestem pewien, czy takich porównań Banville w ogóle jeszcze potrzebuje, bo dziś jest klasą dla siebie.

John Banville, Morze, przeł. Jerzy Jarniewicz, Znak, Kraków 2007, s. 212

Polityka 40.2007 (2623) z dnia 06.10.2007; Kultura; s. 66
Reklama

Czytaj także

O Polityce

Zapraszamy do Krakowa, Poznania i Lublina

Zapraszamy na spotkania z Je­rzym Baczyńskim, redaktorem naczelnym „Polityki”, autorem książki „Przy­PiSy, czyli krótka historia 8 długich lat”, oraz z redaktorami Mariuszem Janickim i Wiesławem Władyką, autorami książki „Symetryści. Jak się pomaga autokratycznej władzy”.  

Redakcja
19.09.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną