Ostatnią, pośmiertnie wydaną książkę poetycką „więcej nic” Krystyna Miłobędzka przygotowywała przez ostatnie lata, zbierając zapiski ze znikania. To znikanie na różne sposoby poetce towarzyszyło. W ostatnich latach milczała, ale jej poezja żyła w projektach innych poetek i artystów: Hani Rani czy Wacława Zimpla. Najnowszy, pięknie wydany tom warto czytać razem z wyborem sprzed pięciu lat „jest/jestem”. Wtedy zobaczymy powracające wątki – jak obraz ojca, który zginął w górach. Czy samo zanikanie (jak na okładce), czy przechodzenie na stronę milczenia, to jest poezja, która w swoim minimalizmie staje się oddechem. Powraca też proces gubienia ja, które traci granice, obejmuje wszystkie role życia i rozszerza się na inne stworzenia.
Krystyna Miłobędzka, więcej nic, Wydawnictwo Wolno, Lusowo 2025, s. 80