Pisanie o wojnie to robota specyficzna. Z jednej strony ryzykowna, uzależniająca jak hazard. Z drugiej monotonna, może nawet nudna, bo skazana na ciągłe czekanie. Najpierw czekasz na zgodę, żeby wpuścili do okopów, później czekasz, żeby w tych okopach coś się działo. A jak już się dzieje, to czekasz, żeby się jak najszybciej skończyło i cię nie zabiło. Wojna to ogólnie nudne zajęcie. Michael Herr, ten od książki „Depesze” i scenariusza „Czasu Apokalipsy”, nawet i o tym już jednak genialnie napisał. Czytając „Bachmut” czuć, że Łajuk instynktownie to wszystko już wie, że nie szuka akcji, bo wie, że to nie tam dzieje się to, co ważne. To, co ważne, dzieje się w ludziach. Tam w środku zachodzą największe dramaty. Tam są prawdziwe wojny.
Myrosław Łajuk, Bachmut, przeł. Maciej Piotrowski, Wydawnictwo Ha!art, Kraków 2025, s. 252