Pierwsza po Nagrodzie Nobla wydana po polsku książka László Krasznahorkaiego może nas upewnić, że jest to literatura radykalna. Krasznahorkai tworzy swój gatunek – jego krótkie prozy to bardziej medytacje niż opowiadania. A jednocześnie są one tak nasycone i gęste, że przenosimy się za każdym razem w jakąś nieokreśloną rzeczywistość, trochę jak z Lyncha. Tym, co spaja te krótkie utwory, jest podróż: dworce kolejowe, szosy, na różne sposoby opuszczamy też Ziemię, wszystko staje się przygotowaniem do pożegnania. „Trzeba stąd odejść, to nie jest miejsce, w którym da się żyć” – czytamy w pierwszej opowieści. Dostajemy też przypowieść o zamknięciu kościoła i rozebraniu ołtarza. Nie będzie wiecznej szczęśliwości i nowego życia, bo ci, którzy prosili o pomoc, nie uzyskali jej. Dlatego wspólnota wiernych odwraca się od wiary.
László Krasznahorkai, A świat trwa, przeł. Elżbieta Sobolewska, Czarne, Wołowiec 2025, s. 340