Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Świetlicki religijny

Recenzja książki: Marcin Świetlicki, "Nieoczywiste"

Komentarz do ułatwionej religijności.

Marcin Świetlicki poetą religijnym? Ależ to czysty żart! – powiedzą ci, którzy chcą w nim widzieć immoralistę. Nie, to artystyczna prowokacja! – zakrzykną inni, dla których Świetlicki to manipulator własnym medialnym wizerunkiem. A może to jednak propozycja nowego, niekonwencjonalnego spojrzenia na twórczość autora „Zimnych krajów”?

Wojciech Bonowicz, sam znakomity poeta, biograf ks. Tischnera, wybrał sześćdziesiąt dwa wiersze, a Świetlicki udostępnił jeszcze dodatkowych piętnaście, dotychczas niepublikowanych. W ten sposób powstała ta niezwykła antologia pod tytułem „Nieoczywiste”. Bonowicz – pisze o tym we wstępie do książki – przyjął strategię nadzwyczaj ogólnego i pojęciowo szerokiego definiowania religijności w poezji. Takie kryterium spełnia więc choćby liryczna wypowiedź, ujawniająca niesprecyzowane potrzeby metafizyczne, a także postawa wątpienia czy też refleksji w duchu „wadzenia się z Bogiem”.

I takich wierszy znajdziemy w antologii bardzo wiele. Jak choćby „Czwartek”: „Boję się. Aż/wszedłem do kościoła. (...) Przemruczałem w rękaw/wszystkie zapamiętane/fragmenty mszy i modlitw,/zwłaszcza ten numer: »Panie,/nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie...«”. Tytułowe „nieoczywiste” jawi się zatem jako niejasna, ale wszak wyczuwalna jakoś transcendencja, a poeta, jak chciał Martin Heidegger, staje się tu tropicielem „śladów po zbiegłych bogach”. Ale antologię tę da się też czytać jako przewrotny zapis religijności sprowadzonej do rytualnego gestu czy stereotypu. A zatem jako szyderstwo z myślenia magicznego, umieszczonego prawem uproszczenia w religijnych dekoracjach.

Tak czytana antologia nie będzie już zapisem dramatycznego „głodu Boga”, ale raczej satyrycznym komentarzem do polskiej (i ludzkiej!

Reklama