Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Niezobowiązujący test dla prawdziwego mężczyzny

Recenzja książki: Scott Lynch: "Kłamstwa Locke'a Lamory"

Powiedz, wciąż żyjesz w Nibylandii?

Bohatera powieści Jamesa Matthew Barriego - Piotrusia Pana - znają nie tylko dzieci oraz ich rodzice, czytający swoim pociechom bajki przed snem. To postać ważna także dla współczesnych antropologów, którzy uczynili z niej symbol ucieczki przed dojrzałością. Myślę, że jest także ważna dla wychodzących z dzieciństwa chłopców, a może nawet już dojrzałych mężczyzn, którzy stanowić będą najgorliwszą grupę czytelników debiutu powieściowego Scotta Lyncha „Kłamstwa Locke'a Lamory".

Zapewne spora część z nich swego czasu zaczytywała się w przygodach dzielnych indiańskich wojowników, samotnych poszukiwaczy złota, piratów mórz południowych czy szarmanckich dżentelmenów-włamywaczy. Dziś wszyscy wymienieni bohaterowie egzystują na mniej eksponowanych półkach księgarń i bibliotek, nie mówiąc o wypożyczalniach filmów. Jeśli powracają, to po gruntownym odświeżeniu kostiumu, nieobciążeni tradycją, często obdarzeni przymiotami i atrybutami nawet najdalszych krewniaków spod znaku literackiej beletrystyki.

Scott Lynch wskrzesza dawnych władców młodzieńczej wyobraźni i czyni to na współczesną, postmodernistyczną modłę Akcja powieści rozgrywa się w nadmorskim mieście Camorra. Jak w każdym szanującym się mieście portowym (przynajmniej na kartach powieści przygodowej), poważna część ludności żyje z kradzieży i rabunku. Tytułowy bohater także trafia do jednej z takich band - Ciernia Camorry. Szajka zapewnia sobie niemałe łupy inteligencją, sprytem oraz... nieprzeciętnymi zdolnościami aktorskimi. Nie używa natomiast przemocy.

Świat, w którym przyszło żyć bohaterom powieści, przypomina tyleż południowowłoskie miasto opanowane przez mafię (kanały budzą nadto skojarzenia z Wenecją), co amerykańską metropolię zdominowaną przez zwalczające się gangi. Pomimo tych podobieństw akcja rozgrywa się w alternatywnym dla ziemskiego miejscu i czasie. Ludzie są nieudolnymi sukcesorami jakiejś starożytnej rasy, której materialna potęga wciąż jest dostrzegalna, ale i niezbadana. Brak rozwoju technicznego równoważą czary alchemików i tzw. więzimagów. Z kolei nieobecność broni palnej pozwala przydać powieści rys historii spod znaku płaszcza i szpady. Dodając do tego obecność fantastycznych zwierząt i roślin oraz zjawisk, otrzymujemy klasyczny świat przedstawiony powieści fantasy.

Całą tę układankę, można by rzec gatunkowy konglomerat, autor złożył jednak sprawnie, bez efektu nadmiaru i dysharmonii. Nie uwalnia to jednak utworu od, typowej dla podobnych powieści, idealizacji i mitologizacji natury ludzkiej. Wymyślając najbardziej odrażające przykłady ludzkiej podłości pozornie odżegnują się od jakiejkolwiek idealizacji tej natury. Równocześnie jednak - dla równowagi - kreują obraz człowieka kierującego się szlachetnymi porywami serca. Zapewne przyczyna tych zabiegów tkwi w tęsknocie za działaniem odważnym i pięknym oraz w przeświadczeniu, że wierni wyznawanej idei pozostają wyłącznie ludzie prawi. W konsekwencji utwory wyrosłe z takich założeń nabierają walorów dydaktycznych i... sentymentalnych.

„Kłamstwa Locke'a Lamory" mogą się więc okazać niezobowiązującym i pożytecznym testem dla czytelnika. Jeśli przygody Ciernia Camorry uznamy za pasjonujące, oznaczać to będzie, że wciąż pozostajemy szczęściarzami żyjącymi jak Piotruś Pan w Nibylandii. Jeśli zaś znudzeni odłożymy książkę przed zakończeniem lektury, to w ten sposób dowiedziemy światu, że nieodwołalnie przekroczyliśmy próg wieku męskiego. Jakkolwiek się stanie, istnieją więc powody do lekturowej satysfakcji.

Scott Lynch, Kłamstwa Locke'a Lamory, Wydawnictwo MAG, Warszawa 2007, s. 537

Reklama

Czytaj także

Klasyki Polityki

Uczulenie na ludzi. Skąd się bierze ekstremalna nieśmiałość

Ekstremalna nieśmiałość – tak określa się fobię społeczną. To lęk przed byciem obserwowanym i ocenianym, przed kompromitacją i upokorzeniem. Dziś, gdy przez życie idzie się przebojem, musi być szczególnie dotkliwy. Mało teraz miejsca dla nieśmiałych.

Joanna Podgórska
17.09.2005
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną