Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Terror i arlekiny

Recenzja książki: Anna Achmatowa, "Drogą wszystkiej ziemi"

W 41 roku pisać o arlekinach?

Tłumaczenie poezji jest w zasadzie niemożliwe, a jednak to się robi... – taką myśl o tłumaczeniach Rimbauda na inne języki usłyszałam kiedyś we Francji. Tłumaczenie Anny Achmatowej też zakrawa na jeden z takich przypadków. Achmatowa nie przypomina żadnej z polskich poetek i próba oddania jej kobiecości przez miękkość byłaby fałszywa. Poza tym sądziła, że założenie artystyczne, by w poezji „słowo dziwiło się słowu” to zła droga.

Nowość ma brzmieć naturalnie i czytelnik ma ją rozpoznać jako jedyne z możliwych, najszczęśliwsze sformułowanie. W obszernym tomie tłumaczeń, dokonanych przez Adama Pomorskiego, otrzymujemy mniej więcej jedną trzecią jej twórczości i jest to największe z dotychczasowych polskich wydań, obejmujące jej wiersze od poetyckiej młodości z czasów „srebrnego wieku” rosyjskiej literatury przed pierwszą wojną po ostatnie utwory z lat sześćdziesiątych. Nie tylko zresztą wiersze – także dramat, autokomentarze i fragmenty wspomnieniowe. I jeszcze bardzo bogate przypisy tłumacza.

Świadomość kulturalna Achmatowej obejmuje pokłady od sztuki Babilonu po europejską nowoczesność. Doświadczenie Achmatowej to mały skrawek Europy i Rosja XX w., wstrząsana rewolucją, wojnami, głodem i terrorem. Od połowy lat trzydziestych po 1956 r., z niewielkimi wyjątkami, nie drukowano jej. Stalin osobiście interesował się jej losem, bynajmniej nie z życzliwości. Nie oszczędzono jej śmierci najbliższych. Najdojrzalszym wyrazem tych przeżyć jest wstrząsający poemat „Requiem”, u nas dwa razy przedrukowany w drugim obiegu w latach 80. „Trzechsetna, z paczką więzienną”, czekająca w tłumie zrozpaczonych kobiet – to autoportret niegdysiejszej zalotnicy wychowanej w Carskim Siole w kulcie wolności i wielkiej sztuki.

Polityka 6.2008 (2640) z dnia 09.02.2008; Kultura; s. 58
Oryginalny tytuł tekstu: "Terror i arlekiny"
Reklama