Chłopak szedł zmęczony w deszczu, ciągnąc za sobą bezwładną dziewczynę jak worek piasku. Dziewczyna nie przestawała płakać. Właśnie przed chwilą w kawiarni w biurowcu Marunouchi powiedział jej, że odchodzi. Pierwszy raz w życiu zerwał z kobietą! Dokonało się coś, o czym marzył od dawna. Długo czekał na tę chwilę, kiedy będzie mógł, niczym władca, który ogłasza proklamację, wypowiedzieć te słowa: „Rozstajemy się!". Dla tej jednej chwili kochał albo może udawał tylko, Że kocha dziewczynę, używał wszystkich sposobów, by ją zdobyć, czynił różne starania, stwarzając sytuacje, by mogli się ze sobą przespać, tylko dlatego się z nią kochał. Aż nadeszła ta chwila. Wszystko było przygotowane, mógł te słowa wypowiedzieć.
Słowa, od których niebiosa, z jego wyłącznie woli, miały się rozpaść na dwoje. Słowa, co do których stracił już niemal wiarę, że kiedykolwiek je wypowie, a jednocześnie nie przestawał gorąco wierzyć, że może jednak, któregoś dnia... Te najcudowniejsze w świecie, heroiczne słowa, jak strzała, która wypuszczona z łuku przecina powietrze i zmierza wprost do celu. Słowa-zaklęcia, które jedynie wybranym z wybranych wolno wypowiedzieć, wybranym z wybranych mężczyznom. Słowa: „Rozstajemy się!".
Akio nie mógł sobie jednak darować, że te wypowiedziane przez niego słowa zabrzmiały potwornie niewyraźnie. Tak jakby był astmatykiem z zaflegmionym gardłem, który nie jest w stanie odchrząknąć, nawet popijając wodę. Najbardziej obawiał się, że słowa mogły pozostać nie-usłyszane. Już prędzej wolałby umrzeć, niżby miała go zapytać: „Słucham?", a on musiał je powtórzyć. To tak, jak gdyby gęsi, która od dawna marzyła, by znieść złote jajo, wreszcie się to udało, ale zanim zdążyła się tym pochwalić - jajo się stłukło. A drugi raz niełatwo byłoby takie jajo znieść.