Wyznania Eichmanna
Recenzja książki: Stan Lauryssens, "Dziennik Nazisty. Wyznania Eichmanna"
Jednym z pamietnych wydarzeń w historii „Polityki" była publikacja przez nasz tygodnik pamiętników Adolfa Eichmanna w maju 1961 r. Byliśmy trzecim pismem na świecie, które dotarło do liczącego około tysiąca stron maszynopisu (tekst został wcześniej sprzedany „Sternowi", w listopadzie 1960 r. oraz tygodnikowi „Life" w styczniu 1961 r.). Publikacja wywołała ogromne zainteresowanie (nakład „Polityki" wzrósł wtedy dwukrotnie), zwłaszcza że przypadła w okresie procesu Eichmanna, który został uprowadzony z Argentyny do Izraela w 1960 r., a w następnym roku, po procesie - stracony. Tak zwane „wyznania" Eichmanna zostały nagrane w Argentynie przez innego SS-mana, Willera Sassena, także poszukiwanego. Sassen usiłował na nich zarobić, a Eichmann - wyłożyć swoje credo.
W książce „Dziennik Nazisty. Wyznania Eichmanna", Stan Lauryssens, holenderski dziennikarz i pisarz - tropiciel hitlerowców, odtwarza powojenne losy Eichmanna, od momentu, kiedy wymknął się Amerykanom (nie rozpoznali go), poprzez osiedlenie się w Bawarii, gdzie najpierw myślał o zorganizowaniu partyzantki antyalianckiej, ale potem ograniczył się do spokojnej wegetacji i gry na skrzypcach. Po czterech latach, w 1950 r., dzięki fałszywemu paszportowi załatwionemu w Watykanie przez siatkę postnazistowską, emigruje do Argentyny, która była wówczas chętna do przyjmowania niedobitków III Rzeszy. Z dokumentów ujawnionych w książce wynika, że wywiad argentyński od pierwszej chwili orientował się, kim jest Eichmanna oraz że przebywa w Argentynie, i miał go na oku. Był cały czas śledzony. Żona Eichmanna, Vera, uzyskała paszport niemiecki w Szwajcarii, podając się za rozwódkę i używając prawdziwego nazwiska swojego męża.