Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

De-liryka

Recenzja książki: Joanna Siedlecka, "Kryptonim 'Liryka'. Bezpieka wobec literatów"

Pisarze kontra SB: kto donosił?

W długim oczekiwaniu na nadejście książki z Prószyńskiego przewertowałam sobie kilka już powstałych na jej temat recenzji. I co? Ano - same nazwiska i raczej brak krytycznego odniesienia do publikacji samej w sobie. Ot, lektura - mam wrażenie - podyktowana kluczem widniejącym w indeksie nazwisk. Więc ja już na początku zastrzegam: tutaj będzie bez nich.

O literatach w kontekście esbecji Joanna Siedlecka pisała już wcześniej w „Obławie", tyle że tam było o tych niezłomnych, którzy za odmowę współpracy i swoją antysystemowość płacili wysoką cenę. „Kryptonim ‘Liryka'" jest natomiast - by tak rzec - „Obławą" w negatywie. To zbudowana na zasadzie prezentacji sylwetek parada mniejszych lub większych (wedle autorki i dokumentów IPN, na które się powołuje) literackich mend. Jedni (co by wynikało z raportów tworzonych przez SB i samych zainteresowanych) byli nimi rzeczywiście, innym natomiast dostaje się zupełnie przy okazji, kiedy tylko da się przemycić parę epitetów i przykrych komentarzy o postaciach przewijających się gdzieś w tle, a będących dzisiaj na (centrowym bądź lewicującym) świeczniku.

Jest to być może jakaś cecha twórczości Joanny Siedleckiej w ogóle, która nawet gdy pozornie pisze o kimś dobrze (vide jej „Pan od poezji" o Zbigniewie Herbercie), to koniec końców wychodzi to na niekorzyść branej na warszat postaci i bardziej niż niezłomność wypływają na wierzch i wbijają się w naszą czytelniczą pamięć jej grzechy i grzeszki. Podobnie rzecz się ma w „Kryptonimie ‘Liryka'". Mimo że książka skupia się na opisie perypetii pisarzy z SB współpracujących, są w niej i tacy, którzy przed „urokami" bezpieki zdołali się obronić.

Reklama