Jeżeli komuś z Państwa brakuje Oriany Fallaci (zm. 15 września 2006 r.), proszę koniecznie sięgnąć po „Londonistan" Melanie Phillips. Jako żywo, deja vu. „Wściekłość i duma", tyle że w wydaniu lokalnym, londyńskim.
Książka wyszła w maju 2006 roku, cztery miesiące przed śmiercią Oriany Fallaci, która wydaje się być ideologiczną patronką Melanie Phillips. Podobnie jak Fallaci, twierdzi, że nie ma czegoś takiego jak umiarkowany islam. Ten ze swej natury bowiem jest reakcyjny i ekspansywny. Autorka opisującego stopniową dominację społeczności islamskiej w angielskiej stolicy "Londonistanu" nie używa co prawda tak ostrego jak Fallaci słownictwa, nie pisze np. o „muzułmańskich szczurach", ale idea zdaje się być ta sama. Otóż - grzmieć i podawać przykłady zawłaszczania przestrzeni publicznej (formalnie należącej do większości) przez mniejszość, której interesy - w imię źle rozumianej poprawności politycznej praktykowanej przez (tu: brytyjskie) władze - biorą górę nad potrzebami "tubylców" (rodowitych Anglików). Autorka stara się udowodnić, że polityka multikulturowości prędzej czy później musi ponieść klęskę, albowiem zaledwie niewielki procent imigrantów (z naciskiem na wyznawców islamu) jest się w stanie zasymilować i podporządkować zasadom i wartościom wyznawanym przez Zachód.
Tytułowy "Londonistan" to Londyn, ale widziany jako wielokulturowe skupisko „przyjezdnych", głównie muzułmańskich, idei, które opanowują to miasto, czyniąc zeń miejsce obce dla tych, którzy powinni się w nim czuć jak w domu. Jeśliby chcieć opisać stanowisko autorki w sposób obrazowy, najprościej byłoby stworzyć naprędce taką oto scenkę rodzajową: jesteśmy rodziną i mieszkamy w przestronnym domu. Pewnego dnia zjawiają się goście, niezbyt może proszeni, ale grzeczność nie pozwala nam zatrzasnąć przed ich nosem drzwi.