Nowa antologia nie jest zbiorem najbardziej znanych ani charakterystycznych utworów Sławomira Mrożka. Tadeusz Nyczek przygotował nam innego rodzaju pigułkę. Postanowił zobaczyć, ile jest „Mrożka w Mrożku”, czyli poszukać osobistych śladów w jego utworach i z nich ułożyć portret, biografię literacką. I to się ciekawie udało. Znajdziemy tu nie tylko teksty wspomnieniowe, ale i znane dramaty: „Tango”, „Emigranci”, „Portret”, które odzwierciedlają kolejne etapy życia Mrożka. Opowiadania, felietony i fragmenty listów dopełniają jego rysunki o Polakach. Zresztą sam portret Mrożka, który nam się rozwija w miarę czytania, tworzy jednocześnie zbiorowy obraz Polaków. Gdziekolwiek by byli, opowiadają o polskiej martyrologii: „o tu, wybili, panie, za wolność wybili” – krzyczy bohater „Monizy Clavier”. Polak z tego opowiadania, wędrujący po Wenecji ze swojskim kabanosem, lękający się jak ognia swoich rodaków, pasuje przede wszystkim do drugiej połowy XX w. Ale syndrom „Polaka za granicą” opisany przez Mrożka nie zaginął i dzisiaj. Chociaż warunki się zmieniły i spełniło się to, o czym Mrożek pisał do Jana Błońskiego: „Zaziębiłem się w Wenecji.
Twierdzę, że dopóki jeden Polak do drugiego Polaka nie będzie mógł napisać, że przeziębił się w Wenecji, spokojnie i po prostu, dopóty nie będziemy mieli głów normalnych”. „Tango z samym sobą” zaczyna się od zdania: „Jestem dzieckiem wojny” (szkic „Dzieci wojny”), a kończy opowieścią o hotelach: „Nigdy nie doznaję takiego zaostrzenia zmysłów i myśli jak w obcym kraju, w obcym mieście, wśród obcych ludzi, których języka najlepiej jeżeli nie znam”. O obcości i zrywaniu z polską przeszłością opowiada też jedno z bardziej tajemniczych opowiadań Mrożka „We młynie, we młynie, mój dobry panie”, napisane już na emigracji, w którym bohater wyławia z rzeki trupy, między innym swego własnego.