20 STYCZEŃ
Do tego pióra jeszcze będę musiał się przyzwyczaić. Ale wygląda pięknie, całe metalowe, dlatego też pomyślałem (co to za pomysł, by kupić mi dziennik, pomyślałem, kiedy Edita podarowała mi takie ładne pióro, a Zdeno ten dziennik), że to wszystko wymyśliła ona, namówiła go, żeby mogła se czytać po kryjomu, co tu napiszę. Po niej można by się tego spodziewać, kobiety są ciekawskie. Ale przysięgała, że nie, że Zdenko najpierw przyszedł z dziennikiem, a ona dopiero potem wymyśliła, że jeszcze pasowałoby pióro. Być może tak było naprawdę, bo ten dziennik da się zamykać, a to by jej nie odpowiadało, zamek nie jest wiele wart, ale gdyby go wyłamała, to od razu bym zauważył. Więc dobrze. Zdeno też tak mówił, a on, myślę, by mnie nie okłamywał. Kiedy jeszcze był mały, to nie powiem, był zapatrzony w mamusię jak w obrazek, ale już zaczyna zauważać, że w pewnych sprawach faceci muszą trzymać się razem.
Zatem dostałem to na czterdziestkę, dziennik i pióro (bo ja mam tylko takie tanie kulkowe, na tych parę podpisów w zupełności wystarczyło), a od Edity jeszcze koszulę, ale te dostaję też pod choinkę. Albo piżamę. Mówiła, że nie trzeba jej prasować, tak sobie dziewczyna niepostrzeżenie ułatwia robotę. Ma rację, choć dla mnie to bez znaczenia. Koszula jak koszula. Nie myślałem, że czterdziestka to coś ekstra, tylko może trochę bardziej okrągła, ale taki prezent, dziennik od chłopaka? Musiałem się nad tym zastanowić. Jak mu to przyszło do głowy. Czemu. Mnie by w życiu nie wpadło na myśl, żeby dać coś takiego ojcu. Krawcowi? Co by tam w tym dzienniku zapisywał? Wymiary klientów, ile centymetrów w pasie i jaka długość spodni? Do tego miał taki zeszycik, zwykły, za parę halerzy, w szufladzie maszyny do szycia.