Muzyka

Za mało movie

Recenzja płyty: Ania, "Movie"

Brzmienie w stylu retro dalej rozpoznawalne, ale wybór nagrań nie pomógł wnieść do niego nowych elementów.

Z nowej płyty Ani Dąbrowskiej dowiadujemy się, że lubi kino, że ogląda filmy Tarantino, nie gardzi nurtem blaxploitation i że z klasyka porno „Głębokie gardło” zna przynajmniej ścieżkę dźwiękową. Ale co nowego mówi nam muzycznie o wokalistce ten zestaw światowych szlagierów filmowych?

Jej popowe brzmienie w stylu retro dalej jest rozpoznawalne, ale wybór nagrań nie pomógł wnieść do niego nowych elementów. Mamy tu piosenki, które z filmem skleiły się nieodwołalnie („Bang Bang” przypomniane w filmie „Kill Bill”), klasyki, w których trudno odkryć coś nowego („The sound of Silence” z „Absolwenta”), i takie, które w ogóle się z filmem nie kojarzą („Strawberry Fields Forever” Beatlesów).

Najlepsze na płycie Ani „Movie” jest „Silent Sigh” Badly Drawn Boya z filmu „Był sobie chłopiec”. To piosenka demonstrująca dobry gust Ani i jej współpracowników, świetną, być może najlepszą dotąd, formę wokalną, ale nie nowy pomysł na muzykę.

Zamiast końca pewnego okresu w jej karierze – a tak zapowiadała tę płytę – wolałbym od razu początek nowego.

Ania, Movie, Sony Music

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Życie seksualne polskich księży. Michałowe z plebanii odchodzą, wchodzą tinderowe

Młodzi księża są bardziej aspołeczni, stałe związki to dla nich wyjście ze strefy komfortu. Szukają relacji na portalach społecznościowych. Przelotnych, bez zobowiązań – mówi Artur Nowak, autor reportaży „Plebania” i „Zakrystia”.

Joanna Podgórska
16.03.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną