Muzyka

Maję znać trzeba

Recenzja płyty: M.I.A., "MAYA"

M.I.A. jest ciągle ważną postacią świata muzyki, ale nie daje już powodów, by ją kochać.

Świat pokochał M.I.A. (czyt. Maja), prywatnie Mathangi Arulpragasam, za egzotyczne pochodzenie i za bunt, odważne wyrażanie solidarności z terrorystycznymi Tamilskimi Tygrysami (sama jest córką politycznego działacza tamilskiego). Choć jest postacią z alternatywnego środowiska, została dzięki temu kolorytowi szybko przyswojona przez wielki rynek.

Dostała nominację do Oscara za piosenkę ze „Slumdoga”, a jej występ na gali Grammy – w zaawansowanej ciąży – wywołał sensację w tabloidach. To wszystko odwróciło uwagę od jej muzyki, na którą ogromny wpływ ma młody amerykański producent Diplo. Niestety, trochę już wyeksploatowany. Jego nawiązania do hip-hopu z lat 80., tandetnych syntezatorowych brzmień stają się zbyt czytelne.

Z grubsza to samo proponuje na produkowanych przez siebie płytach innych wokalistek: Robyn i Santigold. Krzykiem rozpaczy jest wzbogacanie płyty „MAYA” o różne naturalistyczne, zgrzytliwe odgłosy industrialne wszędzie tam, gdzie kończą się inne pomysły na podkreślenie alternatywności artystki.

M.I.A. jest ciągle ważną postacią świata muzyki i znać ją trzeba. Ale nie daje już powodów, by ją kochać.

M.I.A., MAYA, XL Recordings

Polityka 30.2010 (2766) z dnia 24.07.2010; Kultura; s. 49
Oryginalny tytuł tekstu: "Maję znać trzeba"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Izrael kontra Iran. Wielka bitwa podrasowanych samolotów i rakiet. Który arsenał będzie lepszy?

Na Bliskim Wschodzie trwa pojedynek dwóch metod prowadzenia wojny na odległość: kampanii precyzyjnych ataków powietrznych i salw rakietowych pocisków balistycznych. Izrael ma dużo samolotów, ale Iran jeszcze więcej rakiet. Czyj arsenał zwycięży?

Marek Świerczyński, Polityka Insight
15.06.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną