Plan B, The Defamation of Strickland Banks, Warner Music 2010
W 2006 r. ukazała się debiutancka płyta brytyjskiego rapera występującego jako Plan B, zatytułowana „Who Needs Actions When You Got Words”. Recenzenci i publiczność przyjęli ją bardzo dobrze. Tu i ówdzie mówiło się nawet o „brytyjskim Eminemie”. Cztery lata po debiucie Plan B, czyli tak naprawdę pochodzący z Londynu Ben Drew, powraca na rynek z albumem „The Defamation of Strickland Banks”. I tu zaskoczenie. Zamiast kolejnej porcji gniewnych, skandowanych tekstów otrzymujemy płytę silnie nawiązującą do tradycji soul z czasów świetności amerykańskich wytwórni, takich jak Motown czy Stax. Drew z rapera przeistoczył się w bardzo przyzwoicie śpiewającego wokalistę, a jego kompozycje (100 proc. zawartości płyty) są różnorodne, melodyjne i łatwo wpadają w ucho. Tu i ówdzie Plan B przypomina o swoich raperskich umiejętnościach, ale nie jest to powrót do debiutu, lecz raczej sposób na lekkie zaostrzenie z definicji łagodnego smaku soulowych piosenek. W warstwie fabularnej „The Defamation of Strickland Banks” to płyta koncepcyjna, opowiadającą historię fikcyjnego wokalisty soulowego skazanego za przestępstwo, którego nie popełnił. Dodajmy to tego wszystkiego bardzo dobrą produkcję, bogatą aranżację (stylowe chórki, świetne smyczki i trąby) – i mamy wzorowy soulowo-popowy produkt.