Charlie Musselwhite, The Well, Alligator Records 2010
Amerykański mistrz bluesowej harmonijki ustnej Charlie Musselwhite to do pewnego stopnia nasz człowiek, gdyż urodził się w miejscowości Kosciusko w stanie Missisipi. Ten 66-letni dziś muzyk przyznaje się do indiańskich korzeni, nie wiadomo tylko dokładnie, czy w jego żyłach płynie krew Indian Choctaw czy Cheronee. Nie ma to zresztą większego znaczenia, bo w czasach, gdy jeszcze nie obowiązywała wszechobecna poprawność polityczna, określano go mianem „białego bluesmana”. W latach 60. minionego wieku było to w Stanach Zjednoczonych czymś trochę niecodziennym. 43 lata po swoim debiucie niezmordowany Charlie oferuje nam najnowszy swój album zatytułowany „The Well”.
Nowa płyta aktywnego zawodowo artysty nie jest niczym nadzwyczajnym, ale w przypadku Musselwhite’a jest nieco inaczej. „The Well” to pierwszy od kilkunastu lat album zawierający wyłącznie kompozycje artysty. Płyta bardzo osobista, w warstwie tekstowej poruszająca wątki autobiograficzne, miejscami niezwykle dramatyczne – mord na 93-letniej matce Musselwhite’a czy jego decyzję o abstynencji. Ale nawet nie rozumiejąc ich tekstów, słuchając tych nagrań, można docenić artystyczną jakość płyty. Głos Musselwhite’a jest znakomity, jego harmonijka brzmi wspaniale, a gospelowe czy jazzowe stylistyczne wycieczki tylko dodają smaku całości. Mavis Staples śpiewająca w „Sad and Beautiful World” to jeszcze dodatkowy prezent dla słuchacza.