O rok młodsza Aimee Duffy nawet imieniem kojarzy się z Amy Winehouse. I choć walijska wokalistka podpisuje się po prostu Duffy, a na koncie ma kilka poważnych wyróżnień – włącznie z Grammy – trudno się jej będzie uwolnić od porównań z niesforną koleżanką. Muzycznie bardzo ją przypomina w jednym zasadniczym względzie: odtwarza brzmienie popu i soulu w wersji retro. Bogate, orkiestrowe aranżacje, partie sekcji dętej, a do tego dziewczęcy, lekko łamiący się głos z przesadnie (jak dla mnie) wyeksponowanym wibratem.
Całą tę stylizację Duffy posunęła na płycie „Endlessly” tak daleko, że wprawdzie kilka przebojowych piosenek ucieszy masową publiczność, a wielu pozwolą się one przenieść w wyobraźni do lat 60., ale część słuchaczy usłyszy w tym wszystkim fałsz. Ciekawe, jak odpowie na to Amy Winehouse, która podobno wreszcie pracuje nad kolejnym albumem – dopiero on nam pokaże, czy to tylko Duffy robi coś nie tak, czy może z pomysłu na pop w wersji retro zwyczajnie nie da się już nic więcej wykrzesać.
Duffy, Endlessly, A&M