Tindersticks, The Something Rain, Lucky Dog/Constellation
Długa opowieść, od której rozpoczyna się nowy album Tindersticks, może być bardzo myląca. Jej bohater podrywa dziewczynę, by (uwaga na spoiler!) w zabawnym i dość frywolnym finale dowiedzieć się, że to transwestyta. Z wycofaną, elegancką, nawet trochę zachowawczą, kameralną muzyką angielskiej grupy nie kojarzyło mi się coś takiego zupełnie. Tym bardziej że Stuart A. Staples – lider grupy, głosowo głęboki baryton z mocnym wibratem – nie tak dawno przeszedł przez epizod śpiewania kołysanek dla dzieci. Źle go oceniałem – podobnie jak cały zespół, który wraca do formy, w jakiej był ostatnio w latach 90. Znów prezentuje wysmakowany pop z odrobiną soulu, w dużej mierze oparty na brzmieniach instrumentów dętych i smyczków, z krótkimi wycieczkami w stronę rocka. Jest w coraz większej mierze odpowiednikiem amerykańskiej formacji Lambchop – ta podobnie długowieczna grupa wydała zresztą nowy album niemal w tym samym momencie. Wysmakowana propozycja muzyczna nie tylko dla tych, którzy pamiętają lata świetności Tindersticks. Ba, zupełnie dla wszystkich!